Island hopping, czyli skakanie po wyspach jest bardzo przyjemnym sposobem na zwiedzenie okolic Sztokholmu. Na archipelagu spędziliśmy trzy dni na trzech różnych wyspach. Do każdej wysepki dołączamy mapkę, na której zaznaczyliśmy odwiedzone miejsca. Nasz island hopping zaczęliśmy od Sandön, która znajduje się na końcu archipelagu niedaleko morza.
Sandön
Prom wypłynął ze Strandvägen w Sztokholmie i przypłynął do wioski Sandhamn po ok. 2 godzinach rejsu. Człon sand nie znajduje się tutaj przypadkowo. Wysepka w większości składa się z piasku, dlatego uprawa roli zawsze była tutaj utrudniona. Obecnie mieszka na niej nieco ponad 100 osób, a szkoła została jakiś czas temu zamknięta z powodu braku uczniów. Takich ciekawostek dowiedzieliśmy się w muzeum, które było najmniejszym muzeum, w jakim do tej pory byliśmy. Znajduje się niedaleko portu w Sandhamn i prowadzone jest przez starszą panią, która mieszka tutaj od dziecka. Za 20 koron pani Szwedka opowiedziała nam o eksponatach oraz o wyspie. Pamiętajcie, żeby mieć ze sobą gotówkę (lub swish), bo płatność kartą nie tutaj jest możliwa.
W Sandhamn znajduje się sklep, restauracje oraz kawiarnie. Wioska stanowi atrakcję samą w sobie, dlatego warto przespacerować się po okolicy. Znajdziecie tutaj widoki przedstawiające typową szwedzką architekturę.
Korzystając z Allemansrätten, które umożliwia korzystanie z dóbr przyrody, postanowiliśmy podczas naszego pobytu spać w namiocie. Trzeba tutaj pamiętać, że nie należy rozstawiać namiotu w okolicach budynków oraz na farmach. Namiot rozbiliśmy na południu wyspy, a dokładne miejsce zaznaczyliśmy na mapce powyżej. Przeszliśmy się kawałek przez las i dotarliśmy na piaszczystą plażę. Trzeba pamiętać, żeby wcześniej zaopatrzyć się w wodę, bo tam żadnego kranu nie udało nam się znaleźć. Plaża położona tuż przy lesie jest bardzo spokojnym zakątkiem, w którym można miło i spokojnie spędzić czas.
Następnego dnia mieliśmy jeszcze kilka godzin, które spędziliśmy na plaży przy Fläskberget położonej blisko wioski Sandhamn. Nazwa Fläskberget oznacza świńską górkę i teorii na jej pochodzenie jest kilka. Jedną z nich jest opowieść o świni, która wypłynęła na brzeg po tym jak zatonął tutaj statek.
Grinda
Kolejnego dnia wsiedliśmy na prom i zaczęliśmy wracać w kierunku Sztokholmu. Przystanek zrobiliśmy na wysepce Grinda, która słynie ze swoich plaż. Musieliśmy przejść na północną stronę wyspy, gdzie znajduje się pole namiotowe. Koszt rozstawienia jednego namiotu to 100 SEK. Zapłacić można w recepcji, która znajduje się niedaleko stacji Södra Grinda lub można zaczekać, aż ktoś do nas podejdzie.
Niedaleko pola namiotowego znajduje się genialna plaża Norrviken. Naszym zdaniem była to najlepsza miejscówka do kąpania spośród całego wyjazdu. Zobaczcie sami!
Wieczorem zrobiliśmy sobie spacer po wyspie i dotarliśmy do miejsca, w którym tętniło życie. Był to mały port jachtowy, przy którym znajdowała się restauracja. Na molo znajdują się gniazdka elektryczne, gdzie podładowaliśmy swoje telefony.
Kolejnego dnia mieliśmy jeszcze trochę czasu przed promem i spędziliśmy go na plaży przy Södra Bryggan.
Warto tutaj jeszcze powiedzieć, że drewniane wychodki na Grindzie mają swoje imiona. Wychodek, przy którym nocowaliśmy na polu namiotowym nazywał się Jenny, ale były też inne…
Vaxholm
Ostatnim naszym przystankiem była wyspa Vaxholm, która bardziej przypomina miasto niż wyspę. Vaxholm posiada nawet połączenie autobusowe ze Sztokholmem więc jeżeli macie już dość pływania promem jest to jakaś alternatywa. O samym zwiedzaniu Vaxholm mógłby powstać osobny blog. Znajdują się tu muzea, zabytkowy kościół oraz popularna forteca.
Pobyt zaczęliśmy od małych zakupów i udaliśmy się na sam koniec wyspy. Pole namiotowe (przy Eriksö Camping) znajduje się w północno-zachodniej części i piesza wędrówka zajmuje trochę czasu, ale jest warta swoich widoków. W drodze do Eriksö Camping przeszliśmy przez wzgórze, które jest świetnym punktem widokowym na okolicę.
Po dotarciu na miejsce zastaliśmy plażę, która tego dnia była niesamowicie obładowana ludźmi. Tak właśnie działają na Szwedów niecodzienne upały. Tego dnia było ponad 30 stopni!
Postanowiliśmy, że nie będziemy już nocować i wieczorem wrócimy do domu. Vaxholm posiada też kilka mniejszych plaż bliżej centrum, gdzie spędziliśmy ostatnie godziny przed naszym powrotem. Woda była tutaj wyjątkowo zimna!
Pomiędzy wyspami pływaliśmy korzystając z usług dwóch przewoźników Waxholmsbolaget oraz Strömma (promy Cinderella). Cinderellę rezerwowałem przez stronę internetową. Tak wykonana rezerwacja umożliwia pierwszeństwo wejścia na pokład oraz pewność, że znajdzie się dla nas miejsce. Bilety na Waxholmsbolaget kupowałem na promie, gdzie znajduje się okienko, w którym można płacić kartą. Zauważyliśmy, że bilety na Waxholmsbolaget są przeważnie tańsze od Cinderelli. Promy Waxholmsbolaget pływają też częściej niż Kopciuszki. Na promach znajdują się bary, gdzie można kupić szwedzkie słodkości, coś do picia oraz większe przekąski.
Opcji na islandi hopping jest tyle ile istnieje wysepek przy Sztokholmie, czyli duuużo. Oczywiście do wszystkich z nich nie da się dopłynąć promem. Do niektórych trzeba mieć prywatną łódź lub inny pływający środek transportu. Fjäderholmarna, Svartsö, Möja, Blidö… można by tak wymieniać bez końca.
Zachęcamy do podzielenia się w komentarzu swoimi wrażeniami ze zwiedzania sztokholmskiego archipelagu, a jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście to rozwiewamy Wasze wątpliwości i w tym miejscu serdecznie to polecamy!